17 września 2015 r., kilka minut po godzinie osiemnastej – Ruch Muzyczny podaje informację o „bardzo nietypowym koncercie” Marcina Maseckiego, który wykona trzy ostatnie sonaty Beethovena „interpretując je z zatyczkami w uszach i w specjalnych słuchawkach wygłuszających, przybliżając się tym samym do perspektywy niesłyszącego kompozytora”1. Oryginalny pomysł polskiego pianisty szybko spotkał się aprobatą i dezaprobatą czytelników. Beethoven „nie pisał tych sonat dla głuchego wykonawcy” – racjonalnie tłumaczył jeden z obserwatorów, a artysta (w tym wypadku ogłuszony) nie wykonuje muzyki dla niesłyszącego audytorium. Bo przecież można zadać sobie proste pytanie: czym byłyby dźwięki zapisane na stronach partytury lub oznaczone za pomocą specjalnych przycisków w instrumencie, gdyby nie pojedynczy słuchacz, bądź obecna podczas koncertu publiczność? Czy moglibyśmy uzasadnić ich istnienie? Czytaj dalej Porozmawiajmy o dźwięku