Huzia na krytyka!

W ramach codziennej refleksji nad wykonywanym zawodem postanowiłam zrobić dogłębny reaserch, a później znaleźć źródło odwiecznego problemu między kompozytorami a krytykami muzycznymi. Oczywiście, źródła nie odnalazłam, ale wytrwale szukam. A jak już znajdę (jestem przekonana, że mi się to uda!) to nie omieszkam problemu naprawić i w stosownym momencie poinformować o tym Czytelników. A zresztą, Czytelnicy dowiedzą się o tym z innych źródeł, wszak będzie o tym głośno! To tak, jakby ktoś odkrył, dlaczego uczniowie nie lubią nauczycieli, dlaczego kochający się ludzie czasem robią sobie świństwa lub rządzący robią w wała społeczeństwo. Rozumiecie, sprawa wielkiej wagi — dostanę autorski kącik porad, nagrody za przemycenie do świata rzeczywistego wątków fantasy i przede wszystkim krzykliwe nagłówki: „A. Bliźniuk wyściskała Pendereckiego! ZOBACZ ZDJĘCIA”, „Krytyk Wyborczej wyznaje: po przeczytaniu wyników badań A. Bliźniuk usiadłem rozluźniony obok kompozytora…”, „Czy to koniec z podkładaniem sobie świń?” — wywiad z Pawłem Kujawiakiem.

Czytaj dalej Huzia na krytyka!

Co złego, to nie ja(zz)

Jak napisał Harry Haskell we wstępie do antologii pism The Attentive Listener (1996)1 – sztuka krytykowania muzyki jest niemal tak stara jak sama muzyka. Dzieje krytyki muzycznej związane są z dziejami poglądów na muzykę i z szeroko pojmowaną muzyczną estetyką. Co jednak w przypadku, w którym krytykowany zostaje gatunek, który dopiero co powstał? Kiedy pierwsze o nim opinie – przeważnie niewyrastające z solidnie uargumentowanego podłoża – na długi czas skutecznie zniekształcają jego wizerunek?

Czytaj dalej Co złego, to nie ja(zz)

I w ogóle wszystko było do dupy

„Krytyka” pomimo neutralnego, słownikowego znaczenia, bardzo często rozumiana jest jako coś negatywnego. Krytykowanie kogoś odbierane jest jako zwracanie uwagi czy wytykanie błędów, złych cech i cały szereg innych negatywnych znaczeń. W dobie Internetu każdy krytykuje i ocenia każdego: jednym zdaniem, jednym słowem, a nawet jednym kliknięciem. Czytaj dalej I w ogóle wszystko było do dupy

Sfrustrowany felieton

Istnieje wiele stereotypów o tym, że muzykolog nie czerpie radości ze słuchania muzyki. Woli analizować. Najchętniej tylko partytury. Najlepiej bez nagrania. A znacie ten kawał?

– Czym różni się muzyk od muzykologa?

– Tym czym kochanek od ginekologa.

Ba dum, tss…

Czytaj dalej Sfrustrowany felieton

Odetchnijmy. Kilka słów o muzyce popularnej

 XXX

jutro minie pięć lat
jak Justyna ode mnie odeszła
czy będę to jakoś świętował
pamiętam jak pomagała mi się wyprowadzić
ja niosłem worki z książkami i polską muzyką rockową
i obejmowałem poduszkę
ona płyty z muzyką poważną i nawilżacz powietrza
na sam koniec jeszcze ją wykorzystałem
jako tragarza1
[…]

Krótki kurs obsługi rzeczywistości

[…]
prawie cała świetna muzyka kojarzy mi się z Justyną
bo co dobrego nagrano po naszym rozstaniu
potem legendy rocka tylko ogłaszały zakończenie kariery
albo kopały w kalendarz2
[…]

Czytając (który to już raz?) kwik Piotra Macierzyńskiego jestem pod wpływem wielu emocji. Czytam: „prawdą jest że w poezji liczą się śmiech łzy i ciarki”3 i wiem, że gdybym miała (gdybym umiała) zrecenzować kwik, to zaczęłabym tym zdaniem. Pomiędzy kolejnymi próbami odkrycia znaczeń tego tomiku dla mnie, trochę z przymusu i trochę przekornie uczepiam się tych dwóch fragmentów wierszy zacytowanych na początku. Pisać o muzyce przecież trzeba, a dobry początek to połowa sukcesu.

Pierwszy cytowany przeze mnie wiersz został napisany jakieś 8-9 lat temu. Nie wgłębiając się w znaczenia tych słów dla pozostałej treści wiersza, z przedstawionego fragmentu wynika, że według podmiotu lirycznego po 2000 roku nie nagrano nic dobrego w muzyce rockowej. Spójrzmy z lotu ptaka, jakie polskie „legendy rocka ogłosiły zakończenie kariery”, jakie „kopnęły w kalendarz” i co z tego wynika.

Czytaj dalej Odetchnijmy. Kilka słów o muzyce popularnej

Spór o kobietę z brodą

Gdy kilka minut po północy okazało się, że tegoroczną Eurowizję wygrała Conchita Wurst, zwana w mediach jako „kobieta z brodą”, komentarzom o negatywnym wydźwięku nie było końca. „Świat zszedł na psy” – lajkowali internauci na fanpage’u Polityki, tygodnika, który uchodzi we współczesnej Polsce za pismo ludzi inteligentnych i wykształconych. „Upadek cywilizacji”, „obrzydliwe”… W burzy różnych głosów pojawiły się także obraźliwe filmiki o homoseksualistach, oraz memy z hasłami: „nie chcę żyć na tym świecie nigdy więcej”. Polska, która marzy od stuleci, żeby być tak samo liberalna jak Francja i mieć stolicę piękną jak Rzym, ukazała nie tylko brak tolerancji, ale również sposób, w jaki dziś słuchamy muzyki. Słuchamy, czy może raczej oglądamy muzykę. Czytaj dalej Spór o kobietę z brodą

Nie mam nic do powiedzenia

Opętała mnie recesja twórcza, albo innymi słowy – kryzys. Zjawisko namiętnie omawiane przez artystów (najczęściej pisarzy) w licznych esejach i dziennikach. Z całą pewnością szczególną predylekcję do tego fenomenu miał w młodości Lew Tołstoj, który niemal codziennie wspomina o apatii pisarskiej w swoich pamiętnikach, choć nigdy nie określa jej jako brak natchnienia, weny czy milczenie. Inny przykład, bez wątpienia bliższy tematyce Podsłuchaj – Piotr Rytel, warszawski krytyk i pedagog muzyczny, znany ze skostniałych oraz skrajnie konserwatywnych poglądów, kiedy nie miał nic do powiedzenia, napisał artykuł o cyfrach:

w roku 1929 na muzykę poważną przeznaczono godzin 1116.43, na lekką – 567.10 (…) W roku 1933 na muzykę poważną wypada zaledwie godzin 992.44, gdy na lekką zaś aż 1438.03! W ciągu pięciu lat muzyka poważna spadła więc z 1116.43 na 992.44, lekka zaś wzrosła olbrzymio z 567.10 na 1438.03! Linia, po której idzie rozwój Polskiego Radia, nie ulega zakwestionowaniu. Że fakt ten może budzić gorycz wśród ludzi patrzących na sztukę oczami nie dzieci i pracownic domowych, lecz widzącymi powagę zagadnienia, rzecz jasna, nie wymaga komentarzy.

Gazeta Warszawska (1 XI 1934 r.) *

Czytaj dalej Nie mam nic do powiedzenia