Gramy Panu tandetę!

Obrazki rozdawane przy każdej okazji przez księży, pamiątki od pierwszej Komunii św. wiszące na ścianie, figurki Matki Boskiej ustawiane w mieszkaniach, w kapliczkach przydrożnych, a nawet w kościołach, obrazy przedstawiające świętych i błogosławionych, jak np. rozliczne podobizny Ojca Maksymiliana Kolbego – stanowią problem, który od czasu do czasu, choć z rzadka i z nadmierną ostrożnością, ujawnia się na łamach prasy katolickiej, ale prawdę mówiąc, nie martwi to kleru ani wiernych, nawet tych, których poziom kultury ogólnej powinien – zdawałoby się – skłaniać do przeciwdziałania. Zalew kiczu, szkoła kiczu.1

Tem fragmentem tekstu pt. O dekanonizację św. Szmiry Jana Józefa Lipskiego zainspirował mnie do napisania dzisiejszego tekstu.

Czytaj dalej Gramy Panu tandetę!

Odrobina kiczu nikomu nie zaszkodzi?

Trudno o definicję kiczu. Możemy badać jego cechy i skutki, możemy opisywać przeżycie kiczowe lub człowieka kiczowego, lecz trudno wydobyć z tych dość intuicyjnych spostrzeżeń naukową definicję. Istota kiczu leży w przeżyciu, nie w zapisaniu. Zacznijmy jednak od początku – od słowa.

Czytaj dalej Odrobina kiczu nikomu nie zaszkodzi?

Śmiech na sali… zabaw

W te wakacje byłam w hotelu, który pretenduje do jednego z najlepszych w pewnej części Polski. Luksus, nowoczesność, niebanalność i niezwykła atmosfera, to tylko nieliczne epitety, którymi szczyci się ten obiekt. Z jednym mogę się zgodzić – na pewno jest niebanalny, w jakim bowiem hotelu dzieciom w wieku 2-11 lat puszcza się taką muzykę? Oczywiście wszystko pod okiem wykształconych animatorek. Bawmy się dzieci, o lala, sexy lady, let’s not recover from the hangover! Leggo!

Czytaj dalej Śmiech na sali… zabaw

Odetchnijmy. Kilka słów o muzyce popularnej

 XXX

jutro minie pięć lat
jak Justyna ode mnie odeszła
czy będę to jakoś świętował
pamiętam jak pomagała mi się wyprowadzić
ja niosłem worki z książkami i polską muzyką rockową
i obejmowałem poduszkę
ona płyty z muzyką poważną i nawilżacz powietrza
na sam koniec jeszcze ją wykorzystałem
jako tragarza1
[…]

Krótki kurs obsługi rzeczywistości

[…]
prawie cała świetna muzyka kojarzy mi się z Justyną
bo co dobrego nagrano po naszym rozstaniu
potem legendy rocka tylko ogłaszały zakończenie kariery
albo kopały w kalendarz2
[…]

Czytając (który to już raz?) kwik Piotra Macierzyńskiego jestem pod wpływem wielu emocji. Czytam: „prawdą jest że w poezji liczą się śmiech łzy i ciarki”3 i wiem, że gdybym miała (gdybym umiała) zrecenzować kwik, to zaczęłabym tym zdaniem. Pomiędzy kolejnymi próbami odkrycia znaczeń tego tomiku dla mnie, trochę z przymusu i trochę przekornie uczepiam się tych dwóch fragmentów wierszy zacytowanych na początku. Pisać o muzyce przecież trzeba, a dobry początek to połowa sukcesu.

Pierwszy cytowany przeze mnie wiersz został napisany jakieś 8-9 lat temu. Nie wgłębiając się w znaczenia tych słów dla pozostałej treści wiersza, z przedstawionego fragmentu wynika, że według podmiotu lirycznego po 2000 roku nie nagrano nic dobrego w muzyce rockowej. Spójrzmy z lotu ptaka, jakie polskie „legendy rocka ogłosiły zakończenie kariery”, jakie „kopnęły w kalendarz” i co z tego wynika.

Czytaj dalej Odetchnijmy. Kilka słów o muzyce popularnej

Krótka rozprawa o turbofolku

To, że kicz i kultura masowa otaczają nas z każdej strony, nie powinno być zaskoczeniem. Przypominają nam o tym zjawisku odwiedziny w marketach, podróż samochodem w towarzystwie radia, rozpościerający się przez całe ulice krajobraz billboardoów, czy nawet wpisy na łamach tego bloga. Zachód nas opętał – czy chcemy czy nie – siedzimy w tym od dawna. Właściwie każda rzecz związana z tzw. „masówką” lub gigantycznym importem tandety zawsze kojarzona jest z Zachodem. Jednak są zjawiska, które nie śniły się nawet muzykologom! Czytaj dalej Krótka rozprawa o turbofolku

Cekiny na wagę złota

Niczym dzieci na święta Bożego Narodzenia, tak każdego roku ludzkość naiwnie czeka wstrzymując oddech na ten jeden szczególny dzień ziszczenia wszystkich apokaliptycznych teorii globalnej zagłady. W ciągu ostatnich kilkunastu lat mieliśmy szczęście przeżyć kilka końców świata. Jeden z licznych był przepowiedziany na wrzesień 1999 roku, kiedy to ziemię miały nawiedzić wszystkie możliwe kataklizmy, kolejny wypadł w 2000 roku, a zniszczyć świat miała III wojna światowa. Natomiast jeszcze inny koniec miał nastąpić 21 maja 2011 roku, gdyż według pewnej amerykańskiej, religijnej radiostacji tego dnia w skromnych progach ziemi miał „witać” się z nami Jezus Chrystus. Podobne nadzieje wiązano z rokiem 2013, jednak nie do końca są to niespełnione przepowiednie. Rekompensatą braku klęsk żywiołowych stały się klęski na innym, równie ekstremalnym polu muzyki popularnej. Czytaj dalej Cekiny na wagę złota