O muzyce w Szwecji można powiedzieć, że przypomina spękaną, suchą ziemię, na której nic nie chce rosnąć. Ale czasem spadnie nawet najmniejszy deszcz i pojawi się życie – skromne, lecz przykuwające uwagę. Taki jest właśnie teatr operowy Folkoperan w Sztokholmie.
W języku szwedzkim folk to ludzie, zaś operan – opera. W 1976 roku grupa trzech artystów Claes Fellbom (reżyser, librecista), Kerstin Nerbe (dyrygent, kompozytor) i Krister Fagerström powzięli inicjatywę stworzenia „opery dla wszystkich”1. Folkoperan miała być wyrazem buntu przeciwko tradycyjnej operze – wzniosłej, zdystansowanej, przepełnionej dworskim przepychem, symboliką, tradycją oraz klasycznym repertuarem. Ideą przewodnią było przełamanie konwencjonalności opery, dlatego twórcy zadedykowali nowy teatr wszystkim ludziom, niezależnie od pochodzenia, wieku czy doświadczenia. W celu ułatwienia recepcji dzieł operowych, zadecydowano wystawiać je wyłącznie w języku szwedzkim. Zaniechano również tworzenia kanału orkiestrowego oddzielającego publiczność od sceny, dzięki czemu zmieniły się tradycyjne stosunki na płaszczyznach instrumentalista-śpiewak oraz artysta-widz; muzyka podczas przedstawień płynie prosto ze sceny, natomiast kameralna orkiestra Folkoperan staje się w pełni widoczna dla odbiorcy dzieła.

Przeciwwagę między „starym” a „nowym” podkreśla – całkiem przypadkiem – także położenie obu instytucji: tradycyjna Opera Królewska znajduje się na północnym brzegu wody od strony Gamla stan, czyli historycznego Starego Miasta, zaś Folkoperan leży na południu przy ulicy Hornsgatan 72 i mieści się w budynku dawnego kina w stylu art deco z 1928 roku, zaprojektowanego przez cenionego, szwedzkiego architekta Gunnara Morssinga. W wystroju wnętrza jedynym cieniem tradycji są kolumny z ozdobnymi głowicami, a także skromne elementy secesyjnej dekoracji. Nie ma jednak wszechobecnej czerwieni oraz złota, które zastąpiono kolorem niebieskim i nowoczesnym wystrojem foyer.
Repertuar na pierwszy rzut oka niewiele różni się od dzieł wystawianych w szwedzkiej Operze Królewskiej. W ciągu ostatnich 40 lat publiczność miała okazję usłyszeć utwory Pergolesiego, Händela, Mozarta, Verdiego, Donizettiego, a nawet Wagnera. Jednak twórcy Folkoperan stawiają reżyserom jeden warunek: wszystkie dzieła operowe mają być zrozumiałe i bliskie współczesnemu odbiorcy, w związku z czym zniesiono wszelkie granice inscenizacyjne. Idea „niezależności” sprawiła, że tradycyjne kompozycje sceniczne, takie jak Aida, Otello, Madama Butterfly czy Cosi fan tutte, nierzadko pokazywane są w bulwersującej, ekscentrycznej odsłonie, obnażając treść ukrytą za zasłoną symboliki oraz konwencji. I tak znany wszystkim Czarodziejski flet, został wystawiony w „zwierzęcej” wersji, o czym głosił nawet sam plakat, ukazujący Wolfganga Amadeusza Mozarta z nogami fauna.

Natomiast premiera Traviaty w 2015 roku została okrzyknięta przez szwedzkich krytyków jako skandal, ponieważ część śpiewaków występowała… bez ubrań, zaś scena otwierająca przedstawienie ukazywała wesołe orgie. „Nagość! Penisy i waginy!”2, „Nie dla ludzi o słabych nerwach lub młodych duchem”3 – pisali krytycy, podgrzewając negatywną atmosferę wokół spektaklu do tego stopnia, że zarząd transportu publicznego w Sztokholmie odmówił dłuższego reklamowania Traviaty na przystankach w mieście (plakat przypominał Szał uniesień Władysława Podkowińskiego). Afera wokół spektaklu sprowokowała również do postawienia pytania, czy Folkoperan rzeczywiście jest „operą dla wszystkich”?
Folkoperan jest swoistym fenomen w świetle europejskich teatrów operowych, miejscem wymykającym się wszelkim kryteriom oraz kategoriom, gdzie, podobnie jak w Fylkingen, artyści otrzymują pełną swobodę twórczą. Nie da się przewidzieć, co podczas sezonu wydarzy się na scenie Folkoperan, dlatego jeśli będziecie szukać w Sztokholmie mocnych, artystycznych wrażeń – koniecznie wstąpcie na ulicę Hornsgatan 72.
Dobrochna Zalas
1. Szw. opera för alla – oficjalne motto Folkoperan.