W małej Sali Kominkowej Centrum Kultury Zamek w gronie dość kameralnym, 19 kwietnia odbył się koncert, który do teraz nie pozwala mi myśleć o niczym innym. Kuss Quartet dał koncert wymagający, męczący i trudny. I nawet Słodkie marzenie Czajkowskiego zagrane jako bis, nie złagodziło skołatanego serca, uszów i duszy.
Zaczęło się nietypowo – od żartu. Kwartet smyczkowy op. 33 nr 2, to nie byle jaki żart, bo opowiedziany muzyką ojca kwartetu smyczkowego – Josepha Haydna. W utworze, nazywanym popularnie Żartem, muzycy w sposób doskonały i z lekkością zapowiadającą Mozarta, rozbawiali frazami pełnymi niedopowiedzeń (szczególnie znamiennych dla części finałowej, w której muzycy bez wysiłku poradzili sobie z wirtuozowskim tempem). Jednakże tym, co utkwiło mi przede wszystkim w pamięci była perfekcyjna część trzecia – Largo sostenuto. Powolne, kontrapunktujące frazy gwałtownie przerywane przez głośne akordy były tylko zapowiedzią dramaturgii, tak misternie budowanej od pierwszej do ostatniej nuty koncertu Kuss Quartet.
Drugi utwór przeniósł nas do innej epoki, innego kraju i brzmienia. Officium breve in memoriam Andreae Szervánszky György Kurtága powstał 1989 roku. Kilkanaście lapidarnych części w wykonaniu Kuss Quartet zabrzmiało niezwykle przejmująco. Muzycy pokazali swoją dojrzałość doskonale rozumiejąc formę utworu – logiczną i spójną, zdradzającą wpływy Weberna. Świadomość i pewność każdej nuty, sprawiły, że w tej nieprostej przecież muzyce czułam się absolutnie pewnie, jakbym była prowadzona za rękę.
Sądziłam, że ostatni utwór będzie mimo wszystko odpoczynkiem od ekspresyjnego kwartetu Kurtága. Utwór Schuberta jednak wytchnienia nie dał. Mimo że kwartet Śmierć i dziewczyna wprowadził słuchaczy w doskonale znane rejony dur-moll, to jednak interpretacja Kuss Quartet zaważyła na tym, że utwór ten był dramatyczną kulminacją wieczoru. Ogrom wyrazu tego dzieła w wykonaniu zespołu stał się jeszcze większy. Bogate, mocne brzmienie poruszyło chyba wszystkich słuchaczy – zespół zasłużenie otrzymał burzę oklasków i owacje na stojąco.
Kuss Quartet tego wieczoru nie poszedł drogą na skróty i nie zaoferował chwytliwego piękna oraz banalnej interpretacji, ale rozkoszne wyczerpanie przy utworach, nawet jeśli znanych, to nie słyszanych jeszcze tak doskonałym głosem. Inteligencja muzyków, pewność dźwięku, spójność interpretacji i charyzma potwierdziły opinię, że są oni jednym z najlepszych zespołów w świecie muzyki kameralnej.
Aleksandra Bliźniuk
Jeden komentarz na temat “Bez drogi na skróty – Kuss Quartet”