Nauczyliśmy się kontrolować dźwięk do tego stopnia, że służy nam jak niewolnik. Czymże jest przyciśnięcie palcem struny do gryfu; wciskanie klawiszy fortepianu; organizacja systemu wentyli i klap; uderzanie w różne części membrany, jeśli nie kontrolą dźwięku? Czymże jest śpiew lub mowa? Pomimo tego, ludzie zapragnęli jeszcze większej władzy. Pobieżny przegląd historii muzyki od czasu odkrycia energii elektrycznej pozwala zobaczyć jak inżynierowie – artyści, tworzą całą gamę przeróżnych nowych instrumentów i zapędzili muzykę w kozi róg.
Theremin oraz fale Martenota wykorzystują zaburzenia pracy oscylatora lampowego poprzez umieszczenie w jego polu ciała ludzkiego. W thereminie istotna jest odległość dłoni od anten, wpływająca na częstotliwość i głośność dźwięku. W przypadku fal Martenota zaburzeń dokonuje się, przesuwając palec z nałożonym metalowym pierścieniem. Dodatkowo muzyk może dokonywać zmiany brzmienia poprzez przełączniki.
Zarówno theremin, jak i fale Martenota umożliwiły bardzo bezpośredni wpływ człowieka na dźwięk. Idea gry na tych urządzeniach nie różni się bardzo od „tradycyjnych” instrumentów, ale jednak ich wpływ na kontrolę dźwięku jest niebagatelny. Przede wszystkim, zapoczątkowały one całą erę elektrofonów, które na dobre zadomowiły się w muzyce, oraz stopniowo umożliwiły nam pełną kontrolę nad dźwiękiem.
Przełomowym instrumentem wydaje się melotron. To całkiem proste urządzenie ma nie tylko ogromny wpływ na rozwój muzyki popularnej, ale wyznacza również nowy kierunek, którym dalej podążać będą instrumenty cyfrowe. Melotron pozwala na odtwarzanie około ośmiosekundowych nagrań z taśmy magnetycznej (co prezentuje nam Paul McCartney).
Melotron miał ogromny wpływ na rozwój progresywnego rocka (Genesis, King Crimson, Czesław Niemen czy Beatlesi…). Instrument ten, przez swoją popularność, niewątpliwie zapoczątkował nową gałąź „fonów”. Chodzi oczywiście o całą gamę instrumentów, bez których muzyka w obecnym kształcie by nie zaistniała. Syntezatory i sekwencery – bo o nich mowa – diametralnie odmieniły sposób kontroli dźwięku. Już nie trzeba wydobywać pojedynczych dźwięków, ponieważ muzyk może operować całą sekwencją dźwięków, uprzednio nagranym fragmentem muzycznym – samplem (o pewnych implikacjach samplingu napisała Dobrochna w Adieu muzyko!). Technika cyfrowa tylko rozbudowała te możliwości. Ludzka kontrola wkroczyła na nowy poziom.
Taśma magnetyczna nie służyła tylko do prostego odtwarzania w magnetofonie (czy w melotronie). Ludzie, zwłaszcza pędzący z duchem XX wiecznej awangardy, szybko odkryli, że nagraniem z taśmy można manipulować – ciąć, kleić, przyspieszać, zwalniać itp. Technika nagraniowa umożliwiła im kontrolę dźwięku nie tylko zanim zabrzmi, lecz także po jego fizycznym zniknięciu. Spory kawałek historii polskiej muzyki łączy się z tymi możliwościami. To w Studiu Eksperymentalnym Polskiego Radia zaistniał pierwszy autonomiczny utwór na taśmę. Etiuda na jedno uderzenie w talerz to swoista gra Włodzimierza Kotońskiego z nagraniem jednego uderzenia w talerz. Kotoński wykorzystał w utworze różne fragmenty nagrania, pociął, pokleił i poukładał je na nowo, osiągając taki efekt:
W konsekwencji naszych dążeń doprowadzamy do chyba ostatecznej formy kontroli. Tworzymy „sztuczne” dźwięki za pomocą syntezatorów i programów komputerowych. Technika umożliwiła na totalną władzę nad dźwiękiem. Potrafimy zmieniać każdy parametr fali akustycznej. Począwszy od pierwszych instrumentów elektronicznych, zdobywaliśmy kolejne umiejętności modyfikacji struktury dźwięku, dochodząc do punktu, w którym każdy może stworzyć dowolne brzmienie dowolnego dźwięku we własnym domu.
Żyjemy w muzycznej erze absolutnej kontroli dźwięku, która paradoksalnie oddala nas od samego dźwięku. Różnica polega na kontakcie z dźwiękiem. W „starych” instrumentach, w których dźwięk wydobywany jest bezpośrednio przez instrument, jego wibrację – człowiek ma bezpośredni kontakt z dźwiękiem. Jakość wydobywanego dźwięku zależy całkowicie od tego, w jaki sposób dany dźwięk zagra. Współczesne instrumenty służą już nie tyle wydobywaniu dźwięku, co jego kontroli, a samo wydobycie zostawia dalszym modułom (na przykład głośnikom). W miarę wzrostu władzy nad dźwiękiem przekazaliśmy magię jego tworzenia od naszych palców do „gałek i suwaków”. To dążenie dostarczyło nam jednak sporo fascynujących możliwości np.: taką i takie i poniżej:
Jesteśmy dyktatorami muzyki o niemalże boskich kompetencjach. Bezczelnie nią zarządzamy, układamy, organizujemy; tworzymy i uśmiercamy; tniemy i kleimy; kategoryzujemy, strukturyzujemy; nadajemy jej pewne cechy, różne rangi i wartości. Człowiek panuje nad muzyką w pełni.
PanPaweł
PS.
On na pewno wie, o czym mówię.
Jedno jest na szczęście niezmienne. Nadal , niezależnie od instrumentu trzeba dobrze skomponować i zagrać