Recital fortepianowy, który odbył się 24 marca w Auli im. Stefana Stuligrosza w Akademii Muzycznej w Poznaniu był popisem technicznym i ekspresyjnym Tomasza Sośniaka. Lista utworów obejmowała cykl Metamorphosis (1989) Philipa Glassa, atnongara (2002) Dobromiły Jaskot i Metamorphoses op.16 (2008) z dorobku Hafliði Hallgrímssona. Szczególnym punktem recitalu było prawykonanie utworu Barbary Kaszuby Innuendoes.
Spodobał mi się układ koncertu. Między częściami cyklu Glassa słyszeliśmy utwory dwóch polskich kompozytorek oraz Islandczyka, które stanowiły swego rodzaju punkty przystankowe Metamorphosis. Kolejne części cyklu stanowiły dopełnienie tych trzech utworów, tworząc swoistą narrację recitalu, jakby wprowadzając i eksponując głównych „bohaterów”.
Kompozycja Dobromiły Jaskot to jeden z intensywniejszych momentów recitalu. Utwór rozpoczyna się spokojnie wybrzmiewającymi akordami, które szybko rozmywają się w liczne i energiczne arpeggia, motywy i arabeski unoszące się do wyższych rejestrów, by następnie uspokoić się i rozbuchać na nowo. Jest to dynamiczna gra napięć i odprężeń.
Metamoprhoses op. 16 to fortepianowe trio. Utwór w programie Poznańskiej Wiosny Muzycznej opisany (przez kompozytora) jako „(…)zasadniczo elegia, która rozpoczyna się spokojnie, lecz stopniowo (…) przechodzi w powolny i uroczysty lament.” Niestety, dobra gra Sośniaka, Olgi Winkowskiej (skrzypaczka) i Anny Szmatoły (wiolonczelistka) nie zapobiegło przekształceniu się lamentu w ziew. Utwór płytki brzmieniowo i nieciekawy przemknął blado. I nie doszukiwałbym się w tym winy wykonawców.
Ostatnim przystankiem było prawykonanie Innuendoes Barbary Kaszuby. Innuendoes czyli Insynuacje to był zaskakujący i efektowny popis muzyczno – aktorski. Utwór to zestaw różnorodnych faktur i brzmień. Uprzednio spreparowany fortepian podzielony został na trzy barwowo różne części: fortepianową klasyczną, o pustym, perkusyjnym, jakby drewnianym brzmieniu oraz metaliczną, brzęczącą. Zmienność dotyczyła także faktury utworu. Naprzemiennie pojawiały się odcinki wykorzystujące pełne spektrum stworzonych barw skoncentrowane wokół charakterystycznego, silnie zrytmizowanego i powtarzalnego stukotu (jakby sample, zaczerpnięty z muzyki klubowej), oraz fragmenty przypominające grę dziecka próbującego zwrócić na siebie uwagę. Całość dążyła do intensywnej kulminacji pełnej glissand i klasterów granych całym przedramieniem. Innuendoes w wykonaniu Sośniaka to nie tylko warstwa brzmieniowa, ale także wizualna. Pianista oddawał charakter poszczególnych fragmentów mimiką i ruchem całego ciała opowiadając nim co właśnie się dzieje w muzyce. Insynuacje, według Słownika Języka Polskiego PWN, są to „niezgodne z prawdą przypisywanie lub wmawianie komuś pewnych postępków, myśli bądź intencji”. To kompozytorka wraz z wykonawcą wmawiali słuchaczom (jednocześnie widzom) pewne obrazy lub myśli. Czy rzeczywiście są niezgodne z prawdą to problem na inny czas. Niemniej utwór bardzo przyjemny i interesujący.
Tomasz Sośniak zasłużył sobie na największe brawa. Jego gra cechowała się dużą dozą ekspresji i charyzmy, co jednak nie przysłoniło technicznych walorów wykonania. Zarówno przy szybkich przebiegach w utworze Dobromiły Jaskot, jak i w monotonnych metamorfozach zachowywał klarowność i przejrzystość brzmienia. Także w Innuendoes pianista daje popis umiejętności. Sośniak wykonywał kompozycje nie tylko dźwiękiem, ale całym ciałem, co w przypływie dramaturgii skutkowało niemalże wykopnięciem stołka. Każdy odcinek, każda fraza, a nawet pojedynczy dźwięk nie był obojętny, posiadał swój sens, który pianista umiejętnie przekazał.
PanPaweł
3 myśli na temat “Metamorfozy fortepianu”