Wszystkie dobra zarówno fizyczne jak i intelektualne mają właścicieli, którym przysługują prawa związane z ich własnością. Prawa autorskie to ustawowo określone zbiory uprawnień twórcy dzieła intelektualnego oraz zbiory ograniczeń innych podmiotów w stosunku do twórcy i tego dzieła1.
Doskonale wiedzą o tym osoby piszące chociażby prace magisterskie. Zdanie, które już kiedyś zostało napisane, a widnieje w takiej pracy bez przypisu, będzie uznane za plagiat. Podobnie rzecz ma się ze skopiowanym obrazem podpisanym nazwiskiem kopisty, filmem, sztuką teatralną, czy wreszcie – utworem muzycznym. Prawo autorskie jest jednak stosunkowo nowym prawem. W Polsce obowiązuje od 1920 roku, kiedy po odzyskaniu niepodległości ratyfikowano konwencję berneńską o ochronie dzieł literackich i artystycznych, a pierwszą ustawę o prawie autorskim, zapewniającą ochronę cywilną i karną praw osobistych i majątkowych twórców uchwalono w 1926 roku2. Od tej pory wszyscy artyści mogą spać spokojnie. Ale czy na pewno…?
Zacznijmy jednak od początku.

Takie malowidła możemy podziwiać w Lascaux w południowo-zachodniej Francji. Z całą pewnością nie zostały one wykonane po to, by podziwiać ich autora. Nawet nie wiadomo, czy jest to dzieło tylko jednej osoby. Ale na pewno jest to przejaw działalności artystycznej. Niestety, z czasów malowideł z Lascaux nie zachowały się żadne zabytki muzyczne. Bardziej obfite jest w nie dopiero średniowiecze.
Invocabit me to introit na pierwszą niedzielę Wielkiego Postu. Tekst zaczerpnięto z psalmu 90. Autor melodii nie jest znany, ponieważ od początku muzyki liturgicznej czy kościelnej obowiązywała zasada komponowania “AMDG” – Ad Maiorem Dei Gloriam – czyli na większą chwałę Boga. Jednak nie tylko w muzyce religijnej twórcy pozostawali anonimowi. Weźmy na przykład popularną pieśń francuską z początku XV wieku.
Jest to jeden z najczęściej wykorzystywanych i opracowywanych muzycznych tematów w renesansie. Wielką popularność zyskała Missa L’homme arme, które komponowali m. in. Dufay, Ockeghem, Obrecht, des Prez, de Morales, Carissimi. Oto przykład polifonicznego opracowania chanson przez Ockeghema:
Korzystanie z popularnych melodii, by własne kompozycje uczynić atrakcyjniejszymi dla słuchaczy, było w ówczesnym czasie oczywiste. Często też zdarzało się, że kopista przepisujący nuty tak bardzo chciał zaistnieć, że podpisywał się nie jako kopista, ale jako autor. Niezauważani kompozytorzy sygnowali utwory znanymi nazwiskami. Nikogo to nie dziwiło. Czy jednak nikomu nie przeszkadzało? Ponoć już Horacy uskarżał się, iż jego dzieła podlegają nieuzasadnionym przeróbkom3.
Przełomem w myśleniu o własności intelektualnej było wynalezienie druku przez Gutenberga. Łatwość w kopiowaniu i rozpowszechnianiu literatury oraz muzyki, przyczyniły się nawet do zapewniania drukarzom odpowiednich prerogatyw. Taki przywilej otrzymała na przykład oficyna wydawnicza Piotrkowczyka, który w 1628 roku został ustanowiony drukarzem kościelnym i jako jedyny w ówczesnej Rzeczypospolitej mógł drukować księgi liturgiczne4. Natomiast rewolucyjne ustawy z 1791 i 1793 roku zawdzięczamy encyklopedystom francuskim – Wolterowi i Diderotowi, którzy ustalili zasady wystawiania sztuk w teatrach oraz tego, do kogo należą prawa obrotu dziełami5.
Obecnie prawo jasno określa, co wolno wykorzystywać, a także w jakim zakresie. Gdyby L’homme arme zostało skomponowane dziś i było podobnie wykorzystywane jak parę wieków temu, z pewnością byłoby to nielegalne. Oczywistym jest, że artyści nie tworzą dla siebie, ale dla szeroko rozumianej publiczności. Nikt jednak nie chce być wyzyskiwany. Każdy, kto posiada choć odrobinę przyzwoitości wie, że żerowanie na cudzych pomysłach, czegokolwiek by one nie dotyczyły, jest co najmniej nieodpowiednie, a prawnie uznawane za kradzież intelektualną.
Czy dziś artyści mogą spać spokojnie nie martwiąc się, że ktoś wykorzysta ich pomysły? A może w głowach odbiorców sztuki wciąż pojawia się pytanie “czy gdzieś to już słyszałem/widziałem”?
Anna Sobczak
1 http://edu.pjwstk.edu.pl/wyklady/wspmu2/scb/index91.html [dostęp: 26.02.2015]
2 http://zaiks.org.pl/220,0,54_krotka_historia_prawa_autorskiego.st_2 [dostęp: 26.02.2015]
3 http://zaiks.org.pl/220,0,54_krotka_historia_prawa_autorskiego [dostęp: 26.02.2015]
4 Anna Sobczak, Graduał rkp 7021 BUAM jako przykład przyjęcia rytu rzymskiego w polskim obrządku liturgicznym przez benedyktynki kongregacji chełmińskiej, za: Ireneusz Pawlak, Graduały piotrkowskie jako przekaz chorału gregoriańskiego w Polsce po Soborze Trydenckim, Lublin 1988.
5 http://zaiks.org.pl/220,0,54_krotka_historia_prawa_autorskiego [dostęp: 26.02.2015]
Bardzo ciekawy tekst! :)
Bardzo słaby tekst, pomijając ubogą wiedzę autora w zakresie praw autorskich to jeszcze w ogóle nie wspomniano w nim o zagadnieniu dotyczącym inspiracji.
Szukaj „utwór inspirowany” i „utwór zależny”. Tekst pisany na kolanie.
Proszę zwrócić uwagę, że tekst ten nie jest dogłębnym opisaniem problemu praw autorskich. Są one jedynie odskocznią dla autorki felietonu do przedstawienia kilku ciekawostek związanych z historią muzyki. W związku z tym zarówno szczegółowa wiedza, jak i też wszystkie aspekty związane z prawami autorskimi są zwyczajnie zbędne.
Drogi Melomanie,
jak napisał Pan Paweł – tekst nie miał być kompleksowym ujęciem problemu praw autorskich, z założenia też nie pretendował do tekstu specjalistycznego. Są to raczej luźne myśli, kilka ciekawostek, pytań. Prawo autorskie nie było tu celem, lecz punktem wyjścia.