Wydany pod koniec maja album Axiom jest jednocześnie tym co znamy z poprzednich dokonań Archive oraz krokiem, może nie do przodu, ale przynajmniej w bok. Axiom jest to dzieło, które można odczytywać na dwa sposoby – czysto muzycznie lub w połączeniu ze specjalnie stworzonym filmem.
Nowa płyta Archive nie jest projektem czysto muzycznym. Zespół wraz z NYSU films, stworzyli czterdziestominutowy utwór, będący połączeniem filmu i świetnej muzyki Archive – w końcu filmowość muzyki Archive znalazła ujście w postaci spójnego dzieła wizualnego.
Axiom jest to stworzona po III wojnie światowej antyutopia, której twórcą i duchowym przewodnikiem jest John Preacher. Po tragedii kolejnej wielkiej wojny, Preacher postanowił stworzyć miejsce gdzie symbolicznie rozumiana ciemność nigdy nie zaistnieje. Do sprawowania kontroli służą mu środki farmakologiczne oraz dzwony, które swoim Echem mają bronić miasto przed złem. Skojarzenia z Orwellem czy filmem Equilibrium jak najbardziej są na miejscu. Antyutopia ma też swoich buntowników – występujące pod nazwą głuche lub zniekształcone anioły – są to ludzie, którzy świadomie pozbawili się zmysłu słuchu po to, żeby bronić się przed efektem Echa. Film jest podzielony na sześć utworów, sześć scen, w których każda pokazuje ułamek tego świata, zarówno piękny (nieco banalne Distorted Angels), niepokojący czy wręcz straszny (Babtism, The Nose of Flames Crashing).
Muzycznie Axiom broni się głównie tym, że jest to klasyczny Archive. Pierwszy utwór Distorted Angels jest piękną piosenką śpiewaną przez Pollarda Berriera. Prosty brzmieniowo, nieco banalny w instrumentacji (paskudne skrzypce) lecz emocjonalny wstęp do całości. Tytułowy utwór jest w stylistyce charakterystycznej dla Archive. Powoli budowane napięcie i wprowadzana melodia dzwonów łamie się w bezkształtnych, klasterowych uderzeniach, z których wyłania się motyw przewodni (który natychmiast utkwi w głowie), wokół którego stopniowo dobudowywana jest cała warstwa brzmieniowa składająca się z prostych powtarzających się elementów. Trzecie w kolejności Babtism, kontrastuje swoim agresywnym brzmieniem i dramatycznym głosem wokalnym w wykonaniu Dave’a Pena. Jest jakimś połączeniem rocka progresywnego i charakterystycznej dla Archive muzyki drone płynnie przechodzące w trip hop zbliżony do dokonań Massive Attack. The nose of flames crashing wprowadza poprzez głos Marii Q oniryczny nastrój. Wolniejsza dynamika utworu zostaje zburzona przez Shiver, praktycznie ostatni utwór na płycie (jest jeszcze Axiom reprise), który najmniej przypadł mi do gustu, chyba przez swój nieco komercjalny charakter. Mimo to Shiver to ten sam, świetny Archive.
Axiom Jest to zwarta kompozycja, najdoskonalsza, gdy słuchana jest od początku do końca. Jest to przede wszystkim świetny klasyczny Archive. Fan nie znajdzie tu nic zaskakującego czy świeżego, ale też na pewno się nie znudzi. Nieco oryginalności dodaje film, który całkowicie zmienia suchy odsłuch płyty. Muzyka teoretycznie tworzy tło dźwiękowe dla obrazu, lecz tak na prawdę stanowi o całej dramaturgii. Każdemu, kto kupi ten album polecam taką małą zabawę: posłuchajcie najpierw samej muzyki, a dopiero potem zobaczcie film. Przekonacie się jak bardzo zmienia się percepcja Axiom.
Podsumowując, Axiom to doskonały Archive. Nieprzekonanych nie przekona, przekonanych zachwyci, ciekawych zainteresuje.

The bell will ring tommorow and everything will be fine.
Pan Paweł
3 myśli na temat “/\rchive – Axiom”