Uciec z kolejki

W powieści Władimira Sorokina zatytułowanej Kolejka, opartej wyłącznie na dialogu toczącym się między ludźmi czekającymi na nie wiadomo co, poznajemy głównych bohaterów, którzy przypadkowo spotykają się w kolekcje, przeżywają miłość, załatwiają drobne interesy (kupują lody, odbierają pranie), lecz zawsze wracają do jednego miejsca – kolejki. Kolejka jest statyczna, obrazuje społeczeństwo oraz jego życie. Nie bez powodu stała się symbolem minionego ustroju we wszystkich państwach bloku sowieckiego. Kto nie miał wystarczająco dużo odwagi, ani możliwości, ten całe życie stał w kolejce… A jednak niektórzy pokazywali, że nie lubią czekać nawet wtedy, gdy niewiele dzieli ich od lady sprzedawcy.

Ta opowieść jest jak ze starego, hollywoodzkiego filmu, z piękną kobietą i przystojnym mężczyzną w rolach głównych, a także wielką ucieczką w tle. Akcja dzieje się na przełomie 1953-1954 roku w Warszawie, kiedy młody i ceniony w ówczesnej Polsce kompozytor – Andrzej Panufnik, wychodzi strapiony z gabinetu wyższego funkcjonariusza Wydziału Zagranicznego Komitetu Centralnego, niejakiego Ostapa Dłuskiego, który przez długi czas namawiał, a właściwie wymuszał na artyście wysłanie listów do zagranicznych muzyków z prośbą o poparcie szlachetnej idei, jaka przyświecała Światowemu Kongresowi Pokoju. Panufnik, który w 1948 roku podczas słynnego Kongresu Obrońców Pokoju we Wrocławiu musiał oglądać w jaki sposób upolityczniono wizerunek niczego nieświadomego Pabla Picasso, zawyrokował: „Muszę opuścić Polskę!”1.

Andrzej Panufnik wraz z pierwszą żoną - Scarlett.
Andrzej Panufnik wraz z pierwszą żoną – Scarlett

Plan ucieczki najważniejszego kompozytora w kraju, został opracowany przez Panufnika w niewielkim, osiedlowym mieszkaniu, gdzie największą przestrzeń życiową dostępną artyście zajmował fortepian. Pierwszym punktem był wyjazd żony do Wielkiej Brytanii, skąd mogła skontaktować się z dwoma wybitnymi muzykami – Witoldem Małcużyńskim oraz Konstantym Regameyem, którzy pomogli zorganizować dalszy przebieg ucieczki poza granicami socjalistycznego kraju. Scarlett będąca z pochodzenia Irlandką, bez problemu otrzymała paszport i wizę, dzięki czemu szybko wyjechała na Zachód. Początkowo Andrzej Panufnik nie ukrywał wewnętrznego zadowolenia z powodu tak pomyślnego przebiegu spraw, jednak gdy pobyt Scarlett zaczął się znacznie wydłużać, a płynące od niej wieści z powodu cenzury stawały się coraz mniej zrozumiałe, kompozytora ogarniało silne zwątpienie i rozpacz. Dni stawały się tygodniami, a tygodnie miesiącami… Gdy wreszcie otrzymał zaproszenie od Radia Zurychskiego w Szwajcarii, by dyrygować orkiestrą symfoniczną podczas nagrywania polskiej muzyki współczesnej. Panufnik zachowując ostrożność, w pierwszej chwili podejrzewał polityczną pułapkę i długo wzbraniał się przed przyjęciem propozycji wyjazdu, aż w końcu uległ naciskom ze strony dyrektora Biura Współpracy Kulturalnej z Zagranicą. W dniu wyjazdu kompozytor zapakował do niewielkiej walizki najpotrzebniejsze rzeczy: „pałeczkę dyrygencką, trzy koszule, trochę bielizny, trzy pary skarpetek, szczotkę do zębów, maszynkę do golenia –zaiste, skromna wyprawa jak na rozpoczynanie nowego życia”2. Nie zapomniał również o małej niespodziance dla Urzędu Bezpieczeństwa, którego funkcjonariusze z całą pewnością przeszukiwali mieszkanie kompozytora po jego ucieczce. To, co ujrzeli, musiało przejść ich najśmielsze oczekiwania: „otworzyłem biurko i starannie ułożyłem na nim wszystkie odznaczenia, jakie otrzymałem od rządu Polski Ludowej (…) w momencie gdy odchodziłem, promienie światła padły na medale, dodając im blasku”3. Był 9 lipca 1954 roku – tak kompozytor zapamiętał ostatnie chwile spędzone w Polsce, którą miał zobaczyć dopiero pół wieku później.

W Zurychu czekał na Andrzeja Panufnika nie tylko dyrektor radia – Rolf Liebermann, ale również kilku Polaków, mających znakomite stosunki z komunistyczną władzą. Liebermann, który nalegał, żeby Panufnik jak najszybciej wybrał się z nim do studia w celu omówienia szczegółów nagrania z inżynierami dźwięku, niemal wykrzyknął z radości, kiedy obaj muzycy znaleźli się sami w samochodzie: „Udało się! Udało się!”4 Ale to jeszcze nie był koniec… Następnego dnia rano zadzwonił telefon – kompozytor przekonany, że usłyszy w słuchawce dyrektora radia, albo w najlepszym przypadku samego Konstantego Regamaya, zamarł, kiedy otrzymał natychmiastowe wezwanie do siedziby poselstwa polskiego w Szwajcarii. Tłumacząc się gęsto małą ilością czasu z powodu nagrania, które miało odbyć się za godzinę, udało się mu przełożyć spotkanie. Andrzej Panufnik czym prędzej udał się do studia, gdzie poprowadził swoją Sinfonię rustica – utwór uznany w Polsce Ludowej za formalistyczny. Tuż po nagraniu artysta wymknął się z budynku radia, złapał taksówkę i pojechał do hotelu, żeby zabrać skromny dobytek oraz opłacić rachunek za nocleg. Następnie kazał kierowcy zawieźć się do innego hotelu, lecz z przerażeniem spostrzegł, że jedzie za nimi czarny samochód „prowadzony przez ponurego typa, z trzema równie nieciekawymi pasażerami”5. Rozpoczął się niebezpieczny pościg, a zarazem ostateczna walka o wolność. Panufnik, który usilnie nalegał na taksówkarzu, żeby jechał szybciej, po chwili wpadł w panikę, bowiem kierowca gnał przez małe, boczne uliczki, bez zastanowienia przejeżdżając na czerwonych światłach, dzięki czemu finalnie zgubili agentów z poselstwa. Gdy tylko kompozytor znalazł się w nowym hotelu, zadzwonił do Konstantego Regamaya, który zapewnił go, że wszystko jest załatwione i wkrótce po niego przyjdzie… Późną nocą Panufnik był już w Londynie.

Andrzej Panufnik w Twickenham.
Andrzej Panufnik w Twickenham

„Sklepy stanowiły szary koszmar. Coś takiego, jak przechadzka po wielki domu handlowym kuszącym różnobarwnymi towarami, było dla nas czymś niewyobrażalnym. W naszych sklepach w ogóle nie wystawiono żywności na widok publiczny i często, po długim oczekiwaniu w kolejce okazywało się, że nie ma niczego nadającego się do kupienia. Masło należało do rzadkich atrakcji, kawa i mięso, oprócz kurcząt, były nieosiągalne. Ażeby cokolwiek kupić, trzeba było stać w długiej kolejce do złożenia zamówienia, potem w drugiej do kasy, wreszcie niedokończenie długo w trzeciej po zapakowany towar – system ściśle skopiowany z wzoru moskiewskiego”6 – napisze wiele lat później Andrzej Panufnik w swojej autobiografii.

Dobrochna Zalas


Andrzej Panufnik, O sobie, Warszawa 1990, s. 239.

2 Op. cit., s. 244.

3 Op. cit., s. 245.

Op. cit., s. 246.

Op. cit., s. 251.

Op. cit., s. 200-201.

Autor

Dobrochna Zalas

Z wykształcenia muzykolog, z zamiłowania słuchaczka i czujna obserwatorka sztuki. Jej zainteresowania oscylują wokół historii muzyki XX wieku do czasów współczesnych, ze szczególnym uwzględnieniem utworów scenicznych. Przypatruje się kontekstom i relacjom miedzy sztukami – bez uwzględniania granic.

3 myśli na temat “Uciec z kolejki”

Dodaj donos

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s