Nie narzekajmy na klimat

PRL – jednym kojarzy się z koszmarem, kolejkami i ciemnotą mas, dla innych jest tęsknym wspomnieniem pięknej młodości. Wspomnieniem, które przez zatarcie czasu zostało być może mocno przerysowane. Pierwsi martwili się wyłącznie (lub aż) o kawałek chleba, a drudzy (a jakże!) o kawałek kieliszka i ewentualną zagrychę. A co miał zrobić artysta w tych szczególnych latach? Ten, który prawdy się nie boi, prawdę ma wyznawać i publicznie się z tego rozliczać. Ten, który na prawdę (naprawdę!) był wrażliwy. Ba! On był wrażliwy na całe to brudne życie. Na szarość Polski, na blokowiska, na polityków, na pustkę w sklepie, na donosicieli, na tanią wódę, na papierosy z przemytu, na Katyń, na wolność słowa, na cenzurę, na „Po prostu”, na Supersamy, na Gierka, na Fiaty, na robotników i Solidarność. I w tym całym syfie artysta miał żyć i tworzyć. 

Mimo tego, że życie artystyczne w ciągu lat 1952-1989 miało swoje okresy większej swobody, to faktem jest, że Państwo chciało trzymać artystów za „pysk”. I nie ważne, że raz łańcuch był krótszy, a raz dłuższy. Baczne Oko czuwało. Opierając się na słowach Milana Kundery: „kicz jest absolutną negacją gówna w dosłownym i metafizycznym tego słowa znaczeniu”, dochodzę do wniosku, że PRL z całą masą wszechobecnego „gówna” był idealną przestrzenią do tworzenia wartościowej sztuki. Czy gdyby nie absurd ówczesnej rzeczywistości, słuchalibyśmy dziś Piosenki o Hotelu Pod Różą Agnieszki Osieckiej?

Studencki Teatr Satyryków był wspaniałym zjawiskiem swoich czasów. Działający w latach 1954-1975 zespół artystów w niezwykły sposób, inspirując się samym życiem, stworzył satyryczny obraz PRL-u. Trzon zespołu tworzyli tekściarze: Andrzej Jarecki, Agnieszka Osiecka, Jarosław Abramow, Ziemowit Fedecki, Stanisław Tym; kompozytorzy: Marek Lusztig, Edward Pałłasz, Maciej Małecki; reżyserowie: Jerzy Markuszewski, Wojciech Solarz, Olga Lipińska; aktorzy: Ryszard Pracz, Kazimiera Utrata, Henryk Malecha, Stanisław Mireński, Jan Tadeusz Stanisławski. Przez wszystkie lata działalności Teatru w jego progach grało 215 osób przy współpracy z 13 reżyserami, teksty pisało 89 autorów, muzykę komponowało 48 artystów, a dyrektorów STS-u było aż ośmiu!1

„Mnie nie jest wszystko jedno” – to słowa Andrzeja Jareckiego, które stały się dewizą STS-u, natomiast muzycznym hymnem była Piosenka o Okularnikach Agnieszki Osieckiej.

Pozornie niewinny utwór, o rytmiczno-klimatycznym akompaniamencie fortepianu, opowiada głosem Kazimiery Utraty o młodych ludziach z polskiej inteligencji zabawnie nazwanych Okularnikami. Przy pierwszym wysłuchaniu może ona sprawiać wrażenie przyjemnego i lekkiego utworu o powszechnej tematyce studenckiego życia. Jednakże wchodząc głębiej w warstwę tekstową i konfrontując ją ze współczesnymi warunkami oddycham z ulgą, że moja młodość przypada na okres pokomunistyczny. Nawet jeśli dzisiejszy student swoją przyszłość widzi tak:

Wymęczeni, wychudzeni,
Z dyplomami już w kieszeni
Odpływają pociągami,
Potem żenią się z żonami.
Potem wiążą koniec z końcem,
Za te polskie dwa tysiące,
Itp., itd., itp.

to może bez przeszkód swoją depresję utopić w litrach wódki dostępnej na każdym rogu, zaczytać się w dowolnej ilości lektur czy posłuchać najsmutniejszej muzyki jaką jest w stanie przełknąć. Może pomarudzić na wszystko, wylewając oficjalnie swoje żale na blogu, a wreszcie, wyjechać dokądkolwiek mu się zachce. Jednym to wystarczy, innym nie. Ale mamy wybór. Wydaje się mi jednak, że na prawdziwych Okularników jest również miejsce tutaj, w Polsce. Pewnie zamiast snuć się, będą pędzić na złamanie karku, okulary zamienią na soczewki i niekoniecznie będą żenić się z żonami. Ale być może, między biblioteką, pisaniem artykułów i uczeniem się do egzaminów napiszą piosenkę? Na przykład o wciąż aktualnej stawce pensji „polskich dwóch tysięcy”?

Fenomen STS-u polegał na tym, że z jednej strony ukazywał i wyśmiewał polską rzeczywistość, absurdy władzy oraz konformizm jednostek, dzięki czemu stał się jednym z symboli przełomu październikowego, a z drugiej strony – sprawiał, że ludzie choć na chwilę zapomnieli o szarzyźnie w jakiej przyszło im żyć. Oglądając ich skecze oraz przedstawienia, Pan Kowalski mógł swoją wyobraźnią wyjechać za granicę, i to zupełnie za darmo! Mógł się pośmiać (nie tylko półgębkiem), posłuchać wspaniałych artystów na światowym poziomie i poczuć się wyjątkowo, chociaż przez chwilę. Tak jak na moment poczuł się podmiot liryczny z piosenki Osieckiej Zamienię księżyc na parę butów:

// Utwór ten pochodzi z autorskiego albumu Wojciecha Solarza Kochankowie z ulicy kamiennej, który składa się z 15 piosenek Osieckiej pisanych do programów STS-u. //

Już sam rytm tanga oddala od smętnych – jak kujawiak – problemów rodaków. Wprawdzie ekspresyjne solówki instrumentów smyczkowych również nastrajają melancholią, lecz ten smutek musiał wydawać się odległy od tego codziennego, ociekającego szarzyzną. Piotr Fronczewski swoim głębokim głosem, z aktorskim wyczuciem snuje tę opowieść niezwykle wiarygodnie:

Za babie lato kupię ci obiad
Za złote liście dam pończochy
Chcę żebyś miała moja niedobra
Sukienki w pasy i w grochy.

Również dla samych artystów Teatru, tworzenie w nim było formą terapii. Jeden z reżyserów STS-u – Wojciech Solarz, wyjaśniał:

Każdy z nas w tamtych czasach nie mógł sam funkcjonować, istnienie w pojedynkę było nieznośne. To, że myśmy ten STS tworzyli w sposób początkowo spontaniczny to był sposób na życie, innego sposobu nie umieliśmy zaakceptować.2

Legenda, którą STS budował przez lata swojej działalności, trwa głęboko w ludziach. W ich pamięci wciąż pozostały piosenki, a teksty skeczów niezmiennie wywołują śmiech:

GEOGRAFIA – Na każdego Polaka przypada po 11 cm i 7 mm granicy państwowej, w tym 1 cm i 7 mm granicy morskiej.
BUDOWNICTWO – Co 213 lat Polakowi przybywa jedna izba mieszkalna.
TRANSPORT, ŁĄCZNOŚĆ – Przeciętny Polak podróżuje 38 razy w roku, z czego 27 razy koleją i 11 PKS-em. Raz na 10 lat Polak podróżuje statkiem rzecznym, raz na 500 lat samolotem, a raz na 2025 lat okrętem morskim.3

erzy Markuszewski w spektaklu "30 milionów", Studencki Teatr Satyryków, rok 1962. Obok niego na scenie od lewej: Bożena Szwejkowska, Kazimiera Utrata, Maria Chrząszcz, od prawej Łucja Matulewicz, Anna Prucnal fot. S. Biegański
Jerzy Markuszewski w spektaklu „30 milionów”, Studencki Teatr Satyryków, rok 1962. Obok niego na scenie od lewej:Bożena Szwejkowska,Kazimiera Utrata, Maria Chrząszcz, od prawej Łucja Matulewicz,Anna Prucnal. Fot. S. Biegański

„Nie narzekajmy na klimat” – to jedna ze złotych myśli STS-u autorstwa Osieckiej. Warunki w jakich żyła w zderzeniu z jej zdolnościami zaowocowały szeregiem wspaniałych piosenek, które bawią i wzruszają do dziś. Nie tylko pieśniarska twórczość STS-u z czołową postacią artystki zasługuje na wielkie uznanie, ale również teksty przedstawień, skeczy oraz satyrycznych rewii całego zespołu. Nie każdy może pochwalić się taką wyobraźnią twórczą, taką postawą i szczerością nawet dziś, w tych pozornie wolnych czasach.

„Nie narzekajmy na klimat” to słowa, które mogą być pomocną radą dla współczesnego społeczeństwa. Tak samo jak inne powiedzenie autorstwa aktorski STS-u – Kazimiery Utraty: „Żryj szybciej, bo zdrożeje!” Widzicie? Tyle podobieństw, tyle „gówna” wokół. Wygląda na to, że dla prawdziwego artysty zawsze będzie coś do zrobienia.

Kobieta na Traktorze

Aleksandra Bliźniuk


http://culture.pl/pl/artykul/studencki-teatr-satyrykow-historia-zbuntowanych-zetempowcow

2 http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1072027,Studencki-Teatr-Satyrykow-%E2%80%93-zbuntowani-zetempowcy

3 Andrzej W. Piotrowski, Statystyka – z programu „30 milionów – rewia polska”, 1962

Obraz w tle: http://www.diablogo.pl/info/la-cola/

4 myśli na temat “Nie narzekajmy na klimat”

Dodaj donos

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s