„Nie traćcie chwil, wyostrzcie słuch” – chciałoby się rzec, cytując klasyka. To chyba właściwy apel do ewentualnych słuchaczy słuchAnek, którzy, na ich szczęście lub wręcz przeciwnie, będą musieli stać się jednocześnie czytelnikami. Zakres blogowych słuchAnek nie jest ściśle określony. Ani to groch z kapustą, ani mydło i powidło, ani ecie-pecie, ani trele-morele, ani, mam nadzieję, figa z makiem, a już tym bardziej – wszystko i nic. SłuchAnka to zabawa, pomysł, pogląd i… początek. Niech to będzie po prostu początek czegoś dla kogoś. A cisza – główny bohater tego dzisiejszego początku – to nieoryginalny motyw, banalny kontrast dla potęgi dźwięku, którego tu dużo. Cisza ciszy nierówna. Gdyby jednak jakąkolwiek komukolwiek udało się podsłuchać, pozostanę w radosnym przekonaniu, że słuchAnka nie jest suchAnką. Ale o reszcie – cicho sza!
Ponieważ najlepiej zapamiętuje się to, co na początku i to, co na końcu – już tutaj pragnę wspomnieć o utworze Chwilę będzie ciszej (Waglewski Fisz Emade). I jednocześnie polecam uwadze offowy film i nieoficjalny teledysk:
Pominąć ten utwór podczas rozważań nad ciszą, to jak pomylić się w tabliczce mnożenia na maturze. Co nie oznacza, że nie można go przemilczeć. Można, a nawet trzeba. Współcześnie wiele jest piosenek do tańczenia, do podrygiwania, do samochodu, do wykorzystania w reklamie, do puszczenia w tle, a ta jest po prostu do słuchania. Śmiem twierdzić, że 3 minuty w tym celu wygospodaruje każdy. Wiele by nas ominęło, gdyby w 1966 r. Simon i Garfunkel nie wydali swojej drugiej płyty. Chociaż jest ona uznawana za nagrywaną w pośpiechu, „ponieważ wytwórnia chciała zarobić na fali powodzenia tytułowego przeboju” [1] utwór The Sound Of Silence musiał się w historii muzyki pojawić. Pojawił się on także w historii filmu za sprawą ścieżki dźwiękowej do obrazu Mike’a Nicholsa z 1967 r., Absolwent, która zawierała ponadto inne dzieła duetu z USA, jak np. Mrs. Robinson czy też przepiękną angielską balladę Scarborough Fair. The Sound Of Silence to utwór niejako adekwatny do swego tytułu – bardzo poetycki, niewiele takich tekstów się teraz pisze. Można zdać sobie sprawę z tego, że jeśli cisza już musi coś mówić, to tylko w ten sposób. Paul Simon stworzył narrację oniryczną i wizjonerską, niepozbawioną stylizacji na tekst biblijny czy, szerzej, filozoficzny, w której przenikają się: cisza i dźwięk, światło i ciemność, jawa i sen.
Warto wspomnieć o mało jeszcze znanej w Polsce artystce, jaką jest Lucia (właściwie Lucia-Maria Popescu). W swojej piosence, Silence, młodziutka, bo zaledwie dziewiętnastoletnia Rumunka wykorzystuje bardzo ascetyczne środki (ale to dziś jest w cenie), przez co potęguje własną ekspresję. Biała suknia, czerwone usta – tylko ona i fortepian – dają się zapamiętać także widzowi teledysku. Niesłychane, jak magnetyczna musi być dziewczyna grająca na fortepianie, skoro można patrzeć tylko na nią przez cały filmik (podobnie wygląda klip do Me Over You).
SłuchAnki sytuuję głównie jako narzędzie do badania muzyki polskiej, dlatego też przykładów z naszego podwórka znajdzie się tu przeważająca większość. Za interesujący debiut ostatnimi czasy należy uznać twórczość Pati Cze. Jej „cicha propozycja”, czyli Ciszej się nie da nie do końca trafia w mój gust, jednakże każdemu, kto bierze się za muzykę wymagającą, jaką niewątpliwie jest jazz, należy się uznanie. „Najtrudniej pisze się polskie teksty do piosenek, gdy ich forma, wynikająca z jazzu, innym razem z soulu, albo będąca pięknie napisaną balladą, wymusza i pociąga za sobą pewnego rodzaju skupienie myśli, które z kolei nie może zabierać lekkości samej kompozycji. Trzeba bowiem pamiętać, że ambitna warstwa muzyczna powinna wyznaczać odpowiedni poziom przekazu, ale przecież wszystko ma nadal się mieścić w kategorii muzyki pop, rozumianej szeroko, lecz mającej przecież swoje wyraźne granice” – pisał na swoim blogu Piotr Bielawski, recenzując płytę artystki, Ego[2] W repertuarze pochodzącej z Radomia Patrycji Kawęckiej znajdują się również piosenki popowe, czego znakomitym przykładem jest Stop – pełen energii utwór promujący album czy nostalgiczne, choć nierówne pod względem tekstu, Tylko tyle chcę…
„Cóż więcej mógłbyś chcieć?” – pyta za to Artur Rojek w przepięknej piosence Cisza i wiatr. Myslovitz lubi przyjmować ton mentorski, tworzyć kodeks zasad wspaniałego życia – zupełnie mi to jednak nie przeszkadza, ponieważ rady są szlachetne, a oprawa – wysmakowana.
Do tego Hey – Cisza, ja i czas:
Zasłuchani w polskich piosenkach sprzed kilku lat mogą odtworzyć sobie jeszcze utwór Tamta cisza zespołu Varius Manx. Nic wielkiego, ale przy braku alergii na głos Kasi S., można się odprężyć. Cicho, ciepło Natalii Kukulskiej z płyty Tobie (2001 r.) to zaś przykład pozytywnej, lecz zbyt ugładzonej piosenki. Szkoda, bo głos Natalii powinien być wykorzystywany do naprawdę ambitnych projektów.
Ambitnie działają młodzi zwycięzcy programu „Must Be The Music” – gitarzysta Piotr Szumlas i wokalista Jakub Zaborski. Duet w półfinale wykonał własny utwór W ciszy. To jedna z bardziej melodyjnych i subtelnych kompozycji, jakie usłyszała w tym roku polska widownia. Z niecierpliwością czekam na debiutancką płytę.
O Cichej letniej nocy śpiewa natomiast Piotr Sałata, uczestnik „The Voice Of Poland”.
Za to wszystkim, którzy uważają, że urodzili się nie w swojej epoce, gorąco polecam zakurzony, ale cudowny walc Jerzego Połomskiego Moja miła, moja cicha, moja śliczna do słów Ireneusza Iredyńskiego. W sentymentalnej podróży nie zaszkodzi też szczypta ludowej prawdy w postaci Cichej wody w dobrym wykonaniu Macieja Maleńczuka i zespołu Psychodancing. Warto przypomnieć, że piosenkę tę po raz pierwszy śpiewał Zbigniew Kurtycz.
Wulgarnie rapuje Osiem i pół w piosence Ciszej. W wielu jednak miejscach tekstu zdumieniem napawały mnie trafne frazy – podsumowaniem poziomu utworu niech będzie jego początkowe zdanie: „sumienie mówi mi na pan”. Refren – muzycznie z potencjałem. Ciszej w tytule stało się również udziałem wszechstronnego Tomasza Budzyńskiego:
Poetycko, a nie słodko oddali hołd Rafałowi Wojaczkowi muzycy z Fonetyki, grając utwory do jego słów. Jednym z nich jest Mówię do ciebie cicho:
Zwolennikom stanowczego rockowego uderzenia mogę zaproponować Ciszę i ogień grupy Coma.
Wcale cicho (choć w innym rozumieniu) nie jest w piosence Cicho serce moje, którą nagrali: Krzysztof Krawczyk i Goran Bregović. Bałkański klimat zmusza do tańca.
Wielbiciele śpiewania przy ognisku i zadumy wieczornej być może ucieszą się z przypomnienia Cicho cichutko Wysp Dobrej Nadziei albo z piosenki A ona cicha SDM.
Wszystkim wrażliwym szczególnie jednak polecam teksty Basi Stępniak-Wilk, np. Pośród cisz. Artystka na co dzień związana z Krakowem (ale pochodząca z Lublina) zadebiutowała w 1995 r. w Piwnicy pod Baranami. Ma za sobą próby nie tylko muzyczne, ale także kabaretowe i literackie – jej Tulisia, książka dla dzieci, zdobyła II nagrodę Fundacji ABC XXI Cała Polska Czyta Dzieciom w prestiżowym konkursie im. A. Lindgren w 2007 r. [3] Basię Stępniak-Wilk pamiętamy z przepysznego duetu z Grzegorzem Turnauem – Bombonierka. A skoro i tym artyście mowa – trzeba by mu przyznać tytuł specjalisty od cisz, co potwierdzą przeboje: Między ciszą a ciszą oraz Cichosza. Co ciekawe, w tzw. „piosenkach z tekstem” śpiewa się o wielu ciszach, dowodzi się, że ich mnogość jest dla człowieka nie tyle nowatorska, co konieczna. Że wiąże się z czasem.
Chwilę melancholii zapewnią też: Song o ciszy Jonasza Kofty, Cicho, cichuteńko Ewy Błaszczyk oraz Nasza cisza Ady Biedrzyńskiej. Warto spróbować. „Bo gdy się milczy, milczy, milczy, to apetyt rośnie wilczy na poezję, co być może drzemie w nas”.
Piękną balladę ma w swoim repertuarze Antonina Krzysztoń. Jest cisza – śpiewa artystka. I ja jej wierzę. Jak zwykle, pełen muzycznej klasy jest też Janusz Radek – tym razem proponuję jego Tam, gdzie cisza. A zamiast przedświątecznego zgiełku w listopadzie – utwór Katarzyny Groniec Kolęda cisza.
Liczę na wyrazy zrozumienia Szanownych Słuchaczy – w tekście opuściłam i Cicho Ewy Farnej (tak w „wielkiej” wersji z towarzyszeniem Tede, jak i bez niego), Ciszej, ciemniej Łez czy nawet niezłą Ciszę Kamila Bednarka. Nie wyróżniłam Małgorzaty Ostrowskiej ani za Ciszę jak dziś, ani za Ciszej, bliżej, czulej (drugi utwór nieco lepszy). Mając nadzieję, że temat nie ucichnie, przymykam „po wielkiemu cichu” dzisiejszy album, dedykując milczącym utwór Cisza jak ta Budki Suflera. Bo to już koniec i „czas na ciszę”:
Anna Komendzińska
[1] Andrew Gilbert, Simon And Garfunkel, Parsley, Sage, Rosemary And Thyme (1966) w: 1001 albumów muzycznych. Historia muzyki rozrywkowej, red. R. Dimery, przedm. M. Lydon, przeł. M. Bugajska, J. Topolska, J. Wiśniowski, wyd. polskie: Elipsa: Poznań 2013, s. 94.
[2] http://piotrbielawski.natemat.pl/63119,pati-cze-co-ukrywa-pod-swoim-pseudonimem [dostęp: 16 XI 2013 r.].
[3] http://www.basiastepniakwilk.pl/ [dostęp: 16 XI 2013 r.]
Obraz w tle: Łukasz Berger, Cisza (mural na ul. Wólczańska 13 w Łodzi)
Całe to Wasze podsłuchiwanie zaczyna coraz bardziej smakować :)