Sztuka przetrwania

Parsifalu wystawionym przez poznański Teatr Wielki we współpracy z grupą HOTEL PRO FORMA, tylko Wagner mówi o tym, co jest. Nie ma za to Graala, ani Świętej Włóczni, czyli dwóch najważniejszych elementów, które wpływają na całą motorykę akcji. Nie byłoby również napisów, gdyby ktoś z obsługi po pół godzinie spektaklu nie uświadomił sobie, że ich nie włączono i publiczność nie rozumie Gurnemanza, który niemal zakończył opowieść o losie Amfortasa, śpiewając „dem Grale zugewandt, verachtungsvoll des Hüter von sich stiess”.

Już od samego początku coś poszło nie tak, zwłaszcza na balkonie, gdzie wpuszczano spóźnionych widzów podczas trwania preludium, co wzbudzało nieustanny gwar, ruch oraz kłótnie. Publiczność uciszyła się dopiero w chwili wejścia Gurnemanza (szary), otoczonego grupą Giermków (niebieski) oraz Rycerzy Graala (granatowy), ubranych na wzór XIX-wiecznych uczniów. Gurnemanz przypominający antycznego nauczyciela i filozofia, trzyma w dłoni raptularz, w którym pilnie notuje zasłyszane słowa oraz myśli. Co jakiś czas podchodzi do niego młodzieniec i wyciąga (lub wkłada) zeszyt z dziwnej kieszeni szarego kostiumu, unieruchamiając chwilowo aktora. Trudno zrozumieć, dlaczego Kristen Delholm i Jon Skulberg zdecydowali się na zastosowanie tak wielu niepotrzebnych rekwizytów oraz niejasnych dla widza sygnałów, kosztem nieukazywania tego, co w Parsifalu najważniejsze. W otwierającej akt I scenografii jedynym zrozumiałym komunikatem jest obecność łabędzia, podczas gdy leżący nieopodal głaz nie ma większego znaczenia, chociaż to właśnie on w II akcie niszczy prowizoryczny zamek Klingsora.

899large

Statyczność inscenizacji zostaje przełamana przez ruchome obrazy tworzone przez nieruchomych (sic!) statystów, które przedstawiają motyw wspólnoty, pożegnania, ulicznego zgiełku. Te zabiegi doskonale ukazują możliwości techniczne Teatru Wielkiego, a zarazem nawiązują do historii życia Parsifala (biały), o czym widz przekonuje się dopiero w połowie spektaklu, kiedy drugi plan sceny, będący odwołaniem do stacji kolejowej, przedstawia los matki oczekującej na powrót syna. Zaskakująca jest również rola Titurela (czarny) ubranego w obcisły kostium, który pojawia się na scenie poprzez wyniesienie z otchłani (zaświatów) za pomocą huśtawki, czym wywołuje na widowni falę radosnego śmiechu i finalnie przyczynia się do traktowania misterium scenicznego Wagnera jako frywolnej komedyjki. A szkoda, bo Krzysztof Bączyk to najlepszy polski głos w całej operze, dysponujący niezwykłą siłą oraz witalnością, czym wyróżnia się na tle innych wykonawców.

O wiele gorzej prezentuje się Kundry (żółty), zwracająca na siebie uwagę wyjątkowo brzydkim sopranem oraz fatalną dykcją, przez co zrozumienie tekstu staje się nie lada wyzwaniem. W popisowym II akcie Agnieszka Zwierko nie radzi sobie z bogatą w interwałowe skoki, a także trytony partią Kundry i rzęzi, rzęzi nieznośne, co jednak zadziwia przypadkową trafnością głosu do roli demonicznej, szalonej oraz tragicznej bohaterki. (Niewątpliwie można w tym upatrywać dodatkowego atutu wykonania.) Słabo wypadał również sopranowy sekstet Dziewcząt-Kwiatów (żółto-zielone), które wykorzystały swój występ do popisu niedojrzałych głosów i osiągnęły cel, otrzymując niesłuszny, aczkolwiek gromki aplauz od młodych słuchaczy.

863

Wyjątkowo dobrze prezentuje się sylwetka głównego bohatera – Parsifala, odzianego w biały owerol „uczciwego prostaczka”, oraz towarzyszącego mu sobowtóra, który tłumaczy na język migowy najważniejsze w całym dziele słowa-symbole (włócznia, kielich, król). Jednak nawet w tym przypadku zastosowany przez Kristena Delholma zabieg, mający za zadanie wizualnego zwrócenia uwagi na kluczowe elementy akcji, nie spełnia postawionych przed nim oczekiwań, stając się kolejnym, niezrozumiałym komunikatem.

Pod kolorowymi kocami leżą ludzie, młodzieńcze odbicie Kundry wybudza ich ze snu. Po godzinie wszyscy wychodzą. Z góry spadają huśtawki, kilka osób zajmuje na nich miejsce, wkrótce zaczynają się wznosić… W taki sposób kończy się ostatni akt ponad czterogodzinnego dzieła. Aktorzy operowi kłaniają się przed publicznością, niczym postaci wyśmienitej opery giocoso. Parsifalowi, któremu od początku spektaklu widownia poznańska przypisała rolę uomo buffo, nawet śpiew nie pomógł w budowaniu wizerunku poważnego i szlachetnego bohatera. Obraz przegrał w pojedynku z muzyką – Wagner odnosi zwycięstwo, rekompensując wszystko, co okazało się niewidzialne dla oka, dzięki leitmotivom. Natomiast prawdziwym bohaterem jest kierownik muzyczny – Gabriel Chmura, który poprowadził wykonanie dzieła dobrze i mądrze, unikając przesady, czy niepotrzebnej, a nawet niemożliwej dla członków orkiestry Teatru Wielkiego wirtuozerii. To dzięki niemu poznański Parsifal wydaje się mniej tragiczny, niż był w istocie.

Dobrochna Zalas


Wystawienie Parsifala w cyklu Opera dla studenta miało miejsce 26 października 2013 roku. Szczegółowe informacje o obsadzie i realizacji dzieła można przeczytać na stronie internetowej Teatru Wielkiego w Poznaniu.

Autor

Dobrochna Zalas

Z wykształcenia muzykolog, z zamiłowania słuchaczka i czujna obserwatorka sztuki. Jej zainteresowania oscylują wokół historii muzyki XX wieku do czasów współczesnych, ze szczególnym uwzględnieniem utworów scenicznych. Przypatruje się kontekstom i relacjom miedzy sztukami – bez uwzględniania granic.

Dodaj donos

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s